piątek, 4 marca 2016

Rozdział 2

- No i o to cała historia - zakończyłem opowiadając swoim kolegą, o wczorajszym zdarzeniu. Nie dowierzali, a Stjernen tylko się śmiał.
- I co ona teraz siedzi u ciebie w domu? - zapytał Heuer. 
- Tak - przytaknąłem. 
- Zwariowałeś! 
- Chyba tak. 
Spuściłem wzrok i popatrzyłem na swoje białe buty.  Rzeczywiście zwariowałaś  bohaterze. A co miałem niby zrobić? Wyrzucić ją na ulicę? A co tam, niech zamarznie.
- Jesteś za dobry dla ludzi - powiedział Gangnes. 
Już miałem ich dość. Ale przyjaciele... Rozejrzałem się po sali. Właśnie wszedł Stoeck. Miałem nadzieje, że przerwie nam pogaduszkę. Tak też się stało. 
- A co tu się wyprawia?! Wstawać i do roboty! 
- Już się robi trenerze! - odpowiedzieliśmy chórem. 
- Na rozgrzewkę siatkówka! 
Nie ukrywam, nie poszło mi najlepiej. W każdym ćwiczeniu byłem najgorszy. Coraz bardziej mnie to denerwowało. Zupełnie nie mogłem się skupić.
- Wszyscy wiedzą, że się zakochałeś, ale weź się ogarnij! - krzyknął Tande. 
- Zamknij się! - warknąłem. 
Wszystkie spojrzenia skierowane były na mnie. Nigdy do nikogo się tak nie odezwałem. Wiem, może jestem dziwny, ale taka jest prawda. Przez resztę treningu z nikim nie zamieniłem słowa. Kiedy miałem już wychodzić, w drzwiach zatrzymał mnie trener. Od razu wiedział, że coś jest nie tak. Spojrzał na mnie porozumiewawczo. Wiem, że z nim mogę o wszystkim porozmawiać, lecz teraz nie miałem na to ochoty. 
- Nic - odpowiedziałem. 
- Przecież widzę... Anders wiesz doskonale, że mnie nie oszukasz. Zachowujesz się, jak baba z okresem. Uwierz, że wiem co mówię.  
Przewróciłem tylko oczami i szybko wyminąłem. Musiałem wracać do domu, z jednej strony chciałem, aby jej już tam nie było i wszystko wróciło do normy, do starego monotonnego życia, ale z drugiej, jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi co innego... Pomóż jej! O wróciłeś! Nie zostawię cie. Jaka szkoda... 
Zaparkowałem pod domem. Wziąłem głęboki oddech i wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki. Patrzyłem przed siebie, zastanawiając się czy wysiąść, czy nie?  Przecież tu nie zostaniesz. Czemu nie?
Wszedłem do środka. Z kuchni dochodziły cudowne zapachy. Zdjąłem czapkę, kurtkę i wszedłem do pomieszczenia, gdzie krzątała się dziewczyna.
- O cześć - uśmiechnęła się, tak pięknie jak tylko potrafiła.
Spojrzałem na nią z zaciekawieniem.
- Zrobiłam obiad - po raz kolejny posłała mi uśmiech od ucha do ucha. Myślałem, że zaraz się rozpłynę. Dlaczego ona tak na mnie działa?! Powinienem ją teraz wyrzucić i wrócić do poprzedniego stanu. Ale nie potrafisz Fannemel.

Cisza nadal trwała, blondynka przestała się uśmiechać.Wzięła pieczeń i ułożyła ją na stole w jadalni, gdzie rozłożone były już talerze i sztućce. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Pomóc ci? - w końcu zabrałem głos.
- Nie, już gotowe. Usiądź - usłyszałem jej przemiły głos.

Posłusznie wykonałem polecenie. Blondynka nałożyła danie na talerze. Patrzyłem na nie przez chwilę.
- Spokojnie zjadliwe - zaśmiała się.
- Wygląda przepysznie - uśmiechnąłem się, rozładowując napięcie. 

Wziąłem kęs mięsa. Mmm naprawdę dobre. Dziewczyna naprawdę ma talent w kuchni. Co do tego nie mam wątpliwości. Od żołądka do serca. Między nami nadal panuje cisza. 
- Mogę zostać jeszcze jedną noc? Jutro rano już mnie tutaj nie będzie - odparła, a ja poczułem jak moje serce kruszy się na małe kawałki.
- Znalazłaś coś. 

- Poradzę sobie - uśmiechnęła się pogodnie. Na pewno, każdy głupi by jej uwierzył, lecz nie ja.
- Przepraszam, ale musisz zostać.
- Nie mogę, Andreas - wypowiedziała moje imię, a ja zadrżałem. - Ty masz swoje życie, nie chcę się wtrącać.
- Co masz zamiar zrobić? Bez szkoły, bez mieszkania. 

- Tak jak już mówiłam, poradzę sobie.
- Proszę zostań choć na parę dni. Później będziesz mogła zrobić co chcesz.
Zmarszczyła brwi i zaczęła się zastanawiać.
- No dobrze, jeśli to nie problem...
Uff. Odetchnąłem z ulgą. Nie mogła zniknąć, nie teraz. 

- Na deser naleśniki - uśmiechnęła się i zabrała mi talerz. 
- Nie mogę tyle jeść - zaśmiałem się.
- Ty nie możesz jeść? Wyglądasz jak patyk - odwzajemniła gest i wyszła z kuchni.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Co ona za mną robiła?! 

Przyniosła naleśniki z bitą śmietaną i owocami.
- Wygrzebałam resztki z lodówki - uśmiechnęła się blado.
Między nami nadal panowało napięcie. 

- Chcesz iść ze mną biegać, wieczorem? - zapytałem.
- Biegać?
- No tak, pokażę ci okolice - uśmiechnąłem się. 

Uważałem, że to wspaniały pomysł, może jej się coś przypomni. 
- Jeśli to nie problem...
- Przestań to powtarzać! - zaśmiałem się.
- Oczywiście - uśmiechnęła się. - A teraz jedź. 

Naleśniki były tak samo pyszne, jak i pierwsze danie. Po skończonym obiedzie, pomogłem blondynce posprzątać i wspólnie usiedliśmy na kanapie. Postanowiłem, że obejrzymy jakiś film, jednak dziewczyna nie była zupełnie skupiona, ciągle uciekała gdzieś wzrokiem za okno. Przez co ja nie mogłem się skoncentrować. 
Moje rozmyślanie przerwał  mi dzwonek do drzwi. Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana. Przestraszony kot - pierwsze, co rzuciło mi się na myśl. Dałem jej do zrozumienia, że nie spodziewam się gości.
Wstałem powoli i udałem się do drzwi. Stał w nich wysoki blondyn, ze spuszczoną głową.
- Hej, słuchaj chciałem cię przeprosić za dziś. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Po prostu... 

- Wiem Daniel. Ja też nie byłem sobą - uśmiechnąłem się lekko. - Wejdziesz? - zapytałem, choć wiem, że będę tego żałował. 
- Jasne - powiedział i wszedł do środka. Zdjął kurtkę i wszedł do salonu, a ja tuż za nim. Spojrzałem na dziewczynę, była bardziej przestraszona niż wcześniej. Daniel spojrzał na mnie nie pewnie.
- Hej jestem Daniel - podał jej rękę. Ona wstała z kanapy i odwzajemniła gest.
- Cześć... Jestem... Em... Diana - uśmiechnęła się.
- Miło mi ciebie poznać Diano - przeciągnął to tak namiętnie.
Musiałem to zakończyć. Ktoś tu jest zazdrosny...Ciekawe o co? Dopiero co się poznali.
- Chcesz coś zjeść? Mamy kilka naleśników - zaproponowałem.
- Nie dziękuję, co oglądacie? - usiadł obok Diany na kanapie.
- Jeszcze nie wiemy, dopiero coś wybieramy - powiedziałem szybko.
- Nie wiem czy oglądałaś, ale polecam "Zieloną Mile", uwielbiamy to z Fannim - uśmiechnął się do niej. Ona tylko siedziała skulona na kanapie.
- Dziękuję, na pewno kiedyś obejrzę - uśmiechnęła się nieśmiało. - Przepraszam na chwilę - powiedziała i udała się w kierunku toalety. Spojrzałem na Daniela, odprowadzał ją wzrokiem. Wiedziałem już co ma na myśli.
- Stary ogarnij się - powiedziałem.
- Nie wiedziałem, że to aż taka dupa!
- Zamknij się! - doprowadzał mnie do szału.
- Nie dziwię się, że się zakochałeś.
- Wyjdź, proszę - powiedziałem spokojniej.
- Dobra, dobra - wysłuchał mnie i udał się do drzwi. - Pa, do zobaczenia na treningu! - pomachał.
Odpowiedziałem krótkim "Cześć" i zamknąłem drzwi. Usiadłem na kanapie i czekałem, aż dziewczyna wyjdzie z łazienki. Zamiast tego usłyszałem ciche szlochanie. Chyba powinieneś tam zajrzeć. Nie raczej nie. Idź!
Zapukałem cicho do drzwi. Hałas ustał.
- Mogę? - zapytałem nieśmiało.
- Już wychodzę, zaraz przyjdę - odpowiedziała, ale nie chciałem jej słuchać. Pociągnąłem za klamkę. W białej łazience, na kafelkach siedziała dziewczyna. Cała czerwona, a jej policzki były mokre od łez. Od razu do niej podszedłem i uklęknąłem.
- Hej co jest? Uraziłem cię czymś? - zapytałem.
- Nie, nie ty...
- Daniel?
- Też nie, po prostu nie wiem czy sobie poradzę. Z tą nową sytuacją. Nie wiem jak się tu znalazłam, gdzie jestem. Niczego nie pamiętam - po raz kolejny wylewała ocean łez.
- Pomogę ci przecież. Siedzimy w tym razem - uśmiechnąłem się lekko.
- Nie możesz mi wieczność pomagać, ty też masz swoje życie.
- Słuchaj, co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba stawić temu czoło, tak jest?
Momentalnie spojrzała na mnie i nie wiedziała co powiedzieć. Na szczęście jej wyraz twarzy się zmienił. Przybrał wiosenny kolor. Uśmiechnęła się promiennie, a ja odetchnąłem z ulgą. Wstała i obmyła twarz. Jej zmienność nastrojów, wywoływała u mnie dreszcz. Raz była tajemnicza, raz pewna siebie, a teraz cicha i nieśmiała. Dziewczyna zagadka co? ZDECYDOWANIE! 

4 komentarze:

  1. Zaprosiłaś, więc jestem :)
    I już na samym początku mam problem. To opowiadanie jest... inne. Co do tego nie mam wątpliwości.
    Przyznam się szczerze, że nie mam pojęcia o co tu chodzi. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, żeby nakrzyczeć na Andersa! A co jeśli to byłaby jakaś pseudofanka, która chciałaby mu zrobić krzywdę?! Oj zbyt łatwo ufa ludziom.
    Zaintrygowałaś mnie takim stylem pisania. Tu niby wszystko normalnie, a pojawia się dziewczyna jakby z innej epoki? Jest na pewno tajemniczo i to właśnie mi się podoba! Dodam sobie Twój blog do zakładek i będę wpadać. Informuj mnie :)
    Pozdrawiam ;*

    Ps. U mnie dopiero prolog, ale mam nadzieję, że mogę się Ciebie u siebie spodziewać, jak już ruszę na dobre z rozdziałami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Cieszę się, że dziewczyna została z Andersem, jednak nic o Niej nie wiemy i jestem mega ciekawa kim tak naprawdę się okaże.
    Danielowi chyba wpadła w oko ^^ Co do samego rozdziału - bardzo przyjemnie mi się czytało :)
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się to opowiadanie, bo bohaterowie są tacy nieżyciowi :D
    Diana - dziewczyna, która kompletnie nie rozumie rzeczywistości, w której się znalazła- i Anders - facet, który ma za duże zaufanie do ludzi (przecież Diana mogła okazać się jakąś psychofanką, wariatką... kimś po prostu niebezpiecznym) - tworzą bardzo ciekawą parę.
    Jestem ciekawa ich dalszych losów.

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, przyznam szczerze, że jest to jedno z moich ulubionych opowiadań. Jest tak niesamowicie oryginalne, a do tego napisanie w tak prosty i łatwy do zrozumienia sposób, że się dosłownie rozpływam!
    Mamy dziewczynę, która w niewyjaśnionych okolicznościach teleportowała się z XIX wieku do czasów współczesnych, kompletnie nie odnajdującą się w rzeczywistości. Mamy również Andersa - bohatera, jak to się określił, pomagającego odnaleźć się jej w codzienności. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, ale jest cholernie ciekawie i intrygująco :)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy